No,z życiem chłopaki!-zachęcał Tony widząc ślamazarne ruchy swoich podopiecznych. Jak zawsze dekorowanie nie szło im najlepiej. Dziewczyny były o wiele lepsze w przystrajaniu. Właściwie imprezownia sama w sobie była ozdobą. Przed faktycznym przyjęciem należało jednak pochować co cenniejsze przedmioty, które mogły ulec uszkodzeniu. Dywany również, gdyż narażone były one na rozlane piwo,pokruszone czipsy lub nawet czyjeś wymiociny. Tony ze swojego doświadczenia wiedział,jak ciężko czegoś takiego się pozbyć. Większość chłopaków nie kiwnęłaby nawet palcem przed imprezą. Zapewne dlatego to właśnie on został liderem. Miał głowę do takich spraw. Mimo całego jego talnetu przywódczego, bracia nadal mozolnie zcierali kurze,rozwieszali urodzinowe dekoracje i wykonaywali wiele innych niezbędnych prac.
-Ej Mike,a gdzie Dennis?-spytał w końcu blondyn. Równie zwyczajne było to,że stawili się wszyscy oprócz chłopaka. Znając Hoppera zapewne siedzi teraz w jakieś kawiarni z dziewczyną i wcina szarlotkę. Beznadziejny przypadek,a jednak zyskał sobie sympatię całego bractwa, które cierpliwie tolerowało jego wybryki.
-Wspominał coś o stołówce..-odparł Mike,wysoki,barczysty szatyn przesuwający właśnie sofę. Tony ogarnął pokój wzrokiem. Postępy szły wolno,ale i bez jego pomocy byłoby podobnie.
-Pracujcie dalej,a ja pójdę go poszukać..-obwieścił blondyn, wziął kurtkę i ruszył w górę schodów.