Most na rzece

Pierwszy trening w środę!-krzyknęła za dziewczyną. Mogła miec tylko nadzieję,że ta ją usłyszy. Kiedy już została na moście sama, nie licząc kilku kaczek sunących po wodzie wraz z prądem, Melody zaczęła się zastanawiać, jak wygląda reszta drużyny? Już w tym miejscu zdecydowała zarządzić spotkanie pierwszego składu, jak tylko się on zbierze. Poza tym miała kilka innych pomysłów, które zaczęła rozpatrywać w drodze powrotnej do szkoły.

Weekend. To o nim właśnie rozmarzają studenci, gdy tylko pierwszy poniedziałkowy ( ew. wtorkowy. Zależnie od ilości spożytego w Dzień Święty alkoholu ) dzwonek porwie społeczność do mobilizacji. Co ciekawe, gdy już doczekamy się tych dwudniowych wakacji, co najmniej połowa z nas nie wie co począć z tym całym wolnym czasem. Dzisiaj ten problem dopadł i mnie. Heh, no niby to niedokończone projekty dalej leżały stertą na biurku lub też w jego okolicach, jednakże „dzisiaj” to jeszcze nie ich dzień. Z lekko przewalcowaną świadomością wkroczyłam na stare deski mostku, który łączył świat obowiązków ze skrajnym globem młodocianej, nie spożytej energii. Szybko pojęłam, że niekoniecznie wiem co tutaj robię i po co w ogóle tu przylazłam. W kieszeniach ciemnej bluzy namacałam jedynie kawałek węgla i parę monet. Zaje... zapomniałam o kartonie.

Wariatka. To było pierwsze co przyszło jej na myśl gdy wystawiła swój zadziorny, Hiszpański nosek poza mury szkoły. A jednak było pioruńsko zimno. Mogła sobie tylko pogratulować inteligencji jaką została obdarzona przez rodziców. Co za idi**a wybiera się "porysować" w tak okropną pogodę ? I to jeszcze na zewnątrz ?! No na pewno nie normalna osoba. Ale mówi się trudno, skoro już wyszła to postanowiła jednak to skończyć. Usiadła na trawie kładąc szkicownik na swoich kolanach. Miała idealny widok na swój wymarzony most. Od pierwszej chwili wymarzyła sobie ,ze go narysuje.

Powiedzmy,że palacze nie byli miło widziani na szkolnym dziedzińcu. To był jeden z głównych powodów, dla których Tony właśnie stamtąd zniknął. Cygaretkę odpalił zaraz za rogiem,co nie było wcale takie proste przy wieczornym już wietrze. Było już po zmroku i lekcje dawno się skończyły. Mimo to, uczniowie pracowali do późna w bibliotece. Ci, którzy byli bardziej leniwi,zapewne wyciągali się już w ciepłych pokojach przed telewizorami lub odrabiali lekcje. W każdym razie nie czuli tego przeraźliwego zimna, którym uraczył Tony'ego wieczór. Chłopak przeklął w duchu swoje uzależnienie,odejmując zmarzniętymi dłońmi papieros od ust. Oho, ktoś był na moście.

Mrok także jej nie przeszkadzał. Zawsze potrafiła znaleźć dobre strony w każdej złej sytuacji. Właściwie ta średniego wzrostu brunetka o czekoladowych oczach była jak zupa. Dokładnie, jedna z jej nauczycielek na pewnej lekcji stwierdziła ,że jest jak zupa warzywna, która składa się z wielu rozmaitych warzyw. Beatrice była do nie podobna ponieważ miała tyle odmiennych od siebie zainteresować, stylu zachowania, ruchów i samego wyglądu, że wszystko tworzyło bardziej wybuchową mieszankę.

Tony z natury był osobą ciekawską i dość odważną. Właśnie dlatego tak lubił informatykę i komputery. Największą frajdę sprawiało mu odnajdywanie swoich małych błędów w długich kodach HTML lub wyszukiwanie jakiejś informacji w internecie. Potrafił spędzić długie godziny na czymś takim,co zapewne dla reszty środowisko wydawało się zwykłą stratą czasu. Tak, gdyby tylko przejmował się choć w małej części opinią innych,zapewne teraz byłby już brunetem i miałby kolczyki i tatuaż. On cenił sobie jednak wolną wolę, co pozwalało mu zostać sobą, niezależnie od sytuacji. Podejście do dziewczyny,lub w tym wypadku,wejście na most nie sprawiły mu większych trudności.
-Buu..-mruknął,ale nie liczył na to,że ją przestraszy. Ot tak wyłonił się z cienia z papierosem.

Nie chętnie oderwała się od swojego rysunku. Zbyt długo czekała by móc tutaj przyjść i zacząć rysować, czego dawno nie robiła. Szczerze powiedziawszy trochę nawet zaniedbała rysunek na rzecz komputerów, piłki nożnej i nauki tylko po to by dostać się tutaj na studia. Mało zadowolona z faktu, ze ktoś postanowił jej przeszkodzić w takim momencie skierowała swoje obojętne spojrzenie na palącego blondyna. Ach, tak. Jeżeli ją pamięć nie myliła był to jeden z bożyszczy tej akademii.
- Yo, jakiś problem ?
Rzuciła, krótko i nie czekając na jego odpowiedź wrzuciła swój szkicownik do płóciennej torby, wyszytej muliną. Ale to nie była zwykła torba, tylko taka zwariowana i troche abstrakcyjna, a wszystkie wzory, łącznie z różnymi kodami HTML'u był autorstwa samej Beatrice.

Włosy mi się dzisiaj nie układają,ale poza tym nie mam problemów..-wyjaśnił,chociaż zdawał sobie sprawę,że raczej nie w tym kontekście swoje pytanie zadała. Mimo to przedstawił jej pierwszą z odpowiedzi, jakie cisnęły mu się na usta. Oczywiście, był na tyle chłopakiem,że nie spędzał przed lustrem zbyt wiele czasu. Włosów przeważnie też nie układał, dlatego jego słowa były tylko niewinnym kłamstewkiem sytuacyjnym. Pociągnął papierosa, spoglądając na dziewczyną. Niewysoka, nie blondynka, nie niebieskooka. A jednak..coś..w niej..było.Zdecydowanie.

- Doprawdy, biedactwo.
Uśmiechnęła się trochę jakby złośliwie ? O tak. Za dużo się nasłuchała o tym chłopaku, by teraz paść kolejną ofiara jego 'łowów'. Jak słyszała blondyn może i nie był kobieciarzem, ale trzy czwarte uczelni, (oczywiście płci żeńskiej) dniami i nocami do niego wzdychało. Ale ona przyjechała tu z zamiarem kształcenia się ,a nie uwodzenia czy tez bycia uwodzoną przez facetów. Jedynym plusem całej tej akcji była jej uroda, ciemnowłosa Hiszpanka zdecydowanie nie była w jego Słowiańskim typie.

Dobra, coś czuję,że Ci przeszkodziłem..-stwierdził odkrywczo Tony. W sumie zaczepianie jej było trochę samolubne. Może dziewczyna chciała zostać sama,a on, przekonany,że nie ma osoby stroniącej od jego towarzystwa, wtargnął na pomost i zaczął rozmowę? No tak, drobny błąd. Postanowił go szybko naprawić,przynajmniej słysząc ton nieznajomej. W końcu nie każdy musiał go lubić. Świat bez wrogów byłby nudny,choć latynoska jeszcze się w ten wąski poczet nie zaliczała. W każdym razie Tony natrętem nie był, w większości przypadków.
-Spalę i już znikam..-poinformował ją,a nie chcąc już przedłużać usunął się na bok i oparł łokcie na kamiennej barierze.

- Już i tak wystarczająco mi przeszkodziłeś, a zrobiło się na tyle ciemno ,że nie mogę dokończyć rysunku.
Stwierdziła, a raczej wyjaśniła mu nie wiedzieć czemu, tę banalną sprawę. Zadowolona z siebie i rezultatem własnego działania odgarnęła włosy na bok.
- Czyżby lider Zeta Eta Sigma został urażony ? No nie wierzę.
Skoro już postanowił wtargnąć w jej poniedziałkowy wieczór to musiała to wykorzystać i trochę go podręczyć. Pewnie nie szybko nadarzy się kolejna okazja by móc w jakiś sposób "pobawić" się z chłopakiem.

Urażony to za silnie słowo. Po prostu masz prawo nie chcieć ze mną rozmawiać no i respektuje to..-stwierdził wzruszając lekko ramionami. No dobra,może trochę ukłuła jego własną dumę,ale przełknął to jak mężczyzna i milczał. Oczywiście do cichych nie należał,dlatego cisza nie trwała długo. Przynajmniej przerwała ją dziewczyna,a nie on sam. Tony,bez jakiegoś szczególnego pośpiechu kończył papierosa. Fajki przeważnie pozwalały mu się lepiej skupić. Teraz nie miał na to zbytnich szans,dlatego beznamiętnie wciągał i wypuszczał dym,chcąc jak najszybciej dać dziewczynie spokój. Zastanawiał się nawet jak ma na imię,ale wolał nie pytać.

No dobra nawet ona stwierdziła po chwili ,że może jednak trochę przesadziła.
- Widzisz, nie łatwo jest być popularnym wśród ludzi, a co dopiero wśród dziewczyn, które zajadle biją się o twoje serce.
Mruknęła wywracając wzrokiem gdzieś w bok. Nie mogła oczywiście wprost go przeprosić czy też pokazać ,ze jednak nie powinna się ,aż tka ostro zachować. Mogła to sprytnie przemycić pośród słów tym samym dając mu do rozwikłania małą zagadkę. Oczywiście nie znaczyło to ,że już będzie wszystko pięknie i cudownie, ale na pewno postara sie być mniej kąśliwa i okiełznać swój charakter na tyle na ile to było możliwe.

Czas minął. Tony rzucił niedopałek na ziemię i zgasił go czubkiem buta. Zrobiło się już naprawdę,naprawdę zimno. Ciepły pokój,prysznic oraz własne łóżko wołały go do siebie słodkimi głosami. Dalsze pozostawanie na dworze nie wchodziło w grę,nawet,jeśli dziewczyna jako tako zaczęła się do niego odzywać.
-Pewnie masz rację..-skwitował krótko, uśmiechając się do niej nieznacznie. Chciał jej tylko zademonstrować,że nie czuje urazy.
-No,na mnie już czas. Dobranoc..-powiedział naciągając na głowę kaptur. Zmarznięte dłonie wsunął jeszcze do kieszeni,a potem ruszył w drogę powrotną do Uniwersytetu.

Trochę jakby jej ulżyło. Mogła zdjąć maskę grzecznej dziewczynki i schować ją szybko do swojej płóciennej torby przewieszonej przez lewe ramię. Nie tylko torba była niekonwencjonalna, sama ubrana była w długą, wzorzysta spódnica, czarny prosty sweterek, a włosy upięte w lekki kok. Czasami pozwalała sobie poszaleć i ubrać się jak "typowa" dziewczyna z ASP, bo takie najczęściej widziała właśnie dziewczyny, które tam uczęszczały. Ona natomiast nie miała "własnego" stylu, brała każdego po trochu, sklecając z niego coś na kształt zwariowanych abstrakcji. Miała dobry gust, dlatego tez nie wyglądała jak chodzący śmietnik, a raczej starszej daty panienka mieszkająca na przedmieściach Paryża, jak to nazwała jej własna matka. Pozwoliła sobie chwilę poobserwować most, który dokończy rysować jutro po czym sama opuściła to miejsce by czasem nie zamarznąć i nie zginąć śmiercią tragiczną.

Doskonale. Nowa kurtka, najnowszy nabytek Tony'ego spisywała się całkiem nieźle. Wyglądała dobrze,a przy tym chroniła przed zimnem. Oczywiście wybór padł na skórzaną ramoneską w alternatywnym,łagodniejszym wydaniu. Mimo to,zachowała trochę ze swojego charakteru,z czego chłopak był zadowolony. Całości dopełniały wąskie jeansy, oczywiście nie z gatunku tzw."jajościsków" oraz sportowe buty i sweter z kapturem. A wszystko to zdążyło już przesiąknąć dymem papierosowym, którym Tony podtruwał się z powodzeniem od dobrych 15 minut. Popiół strzepywał do płynącej poniżej rzeki, bez większych wyrzutów sumienia.

Drobna brunetka w wyjątkowo skąpym jak na taką pogodę stroju oczywiście przebiegała właśnie przez dziedziniec, kierując się do szatni, kiedy kątem oka udało jej się dostrzec sylwetkę kolejnego znajomego blondyna. Sasza przystopowała, podchodząc do niego i kręcąc głową z dezaprobatą. -Oj nie ładnie Sohma. Tak zanieczyszczać naszą rzekę...-rzuciła, dopiero tym zdradzając swoją obecność. Jej włosy o dziwo teraz wyglądały dużo lepiej, aczkolwiek dalej swobodnie unosiły się na wietrze, przyjemnie łaskocząc jej twarz.

Po wyjściu z biblioteki skierowała się w kierunku mostu. Z daleka zobaczyła, że kręci się na nim jakiś facet. Uniosła pewnie głowę do góry i oparła się o barierkę mostu kilka metrów od chłopaka. Nisko spuściła głowę i patrzyła się w wir rzeki. Nie poznawała samej siebie. Zamiast biegać sterczała tak na moście sama gapiąc się w rzekę. Poczuła zapach papierosów i odwróciła głowę w kierunku chłopaka, który musiał być przyczyną tego zapachu i spojrzała na niego przenikliwie. Co prawda naszła ją ochota na papierosa, ale obiecała, że z tym skończy i słowa dotrzyma powiedziała więc do chłopaka - możesz łaskawie się obrócić, żeby cały dym z papierosów nie szedł na mnie - po czym obróciła się w stronę chłopaka i zobaczyła także dziewczynę - tak w ogóle hej - zaczęła jakoś rozmowę.

Moim zdaniem turyści bardziej ją kaleczą..-odpowiedział. Oczywiście Saszę poznał po samym głosie,jednak odwrócił się odruchowo, ot tak,żeby mieć pewność. Gdzieś pomiędzy burzą jej ciemnych włosów dostrzegł znajome spojrzenie, na pierwszy rzut oka trudne do określenia. Po liderce Omicronu można się było spodziewać mniej więcej wszystkiego i ten stan wyrażały doskonale jej oczy. Tony jednak nie był na tyle odważny,aby przyglądać się im przez dłuższą chwilę. Nic nie robiąc sobie ze słów dziewczyny,strzepnął ponownie papierosa,a potem podniósł go do ust.
-Poza tym, założę się,że nie długo spadnie deszcz i będzie po sprawie. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki- Heraklit. Tony za nim nie przepadał,ale kilka mądrych rzeczy powiedział.

Dziewczyna wzruszyła ramionami. Prawdę mówiąc rzeka była jej obojętna. Tak samo jak dym papierosowy. Sama nigdy nie paliła, ale naturalnie nie miała nic przeciwko papierosom czy samym palaczom. Ludzie popadali w dziwne nawyki i chociaż ten wyniszczał organizm nie był jeszcze najgorszym z nich. -Mam nadzieję, że siostry umiliły ci niedzielny wieczór. Ja musiałam wyjść. Po prostu chwilowe kłopoty ze samą sobą.-stwierdziła, nawet nie wiedząc dlaczego właściwe mu się tłumaczy. Możliwe, że dlatego żeby pozbyć się dziwnego poczucia winy. W końcu była liderką i powinna była być cały czas w domu bractwa. -Bo tak w ogóle ja ciągle mam dla ciebie prezent.-dodała chwilę później, przypominając sobie o wielkiej butelce whisky, stojącej w jej pokoju.

Zauważyła, że w sumie chyba nie chcą z nią gadać dlatego odeszła trochę dalej. Nie była zła, ale wkurzał ją ten dym. To było strasznie kusicielskie, ale jak sobie przyrzekła tak będzie żadnych trawek i papierosów na terenie Cambridge University. Jakoś wytrzyma. Uśmiechnęła się do siebie zaczęła kopać kamyki na moście. Z nudów. Co jakiś czas wpadała na jakiegoś ucznia lub uczennicę, ale nic nie robiła sobie z tych niezadowolonych pomruków. Mogą uważać jak łażą a nie zwalać winę na nią. Włosy śmiesznie pospadały jej na twarz. Oparła się o barierkę i znów wtopiła wzrok w rzekę. - ciekawe ile minie czasu zanim się tu zaaklimatyzuje - myślała.

Znasz mnie, nie mogłem przepuścić okazji..-odparł blondyn. Był osobnikiem dość wysokim,chociaż nie tak jak Sebastien. Oparty o murek uniemożliwiający upadek do rzeki,był mniej więcej na poziomie Saszy. Odnotowując obecność kolejnej osoby,zerknął przez ramię,aby też spojrzeć, kto też coś tam wymamrotał. Nieznajomą osóbką okazała się studentka pierwszego roku. Nikt ważny, dlatego też ani Sasza,ani Tony nie zwrócili na nią większej uwagi. Jako liderzy bractw,mieli ciekawsze rzeczy do roboty.
-Wypiłem coś, przekąsiłem i podziękowałem za przyjęcie. Omicronki jak zwykle dobrze się mną zajęły..-zapewnił liderkę,wypuszczając z ust obłok dymu i nie bacząc specjalnie na to, w którym kierunku się uniesie. Co on mógł za wiatr?
-A to Ci dopiero..prezent dla mnie?

Brunetka pokiwała głową, uśmiechając się lekko. -Tak, prezent dla ciebie. Urodzinowy. Wtedy nie zdążyłam ci go dać. No, ale mam go w domu. W torbie raczej by się nie zmieścił.-powiedziała, chowając dłonie do kieszeni dresów. Robiło się co raz później i chłodniej, jednakże była na tyle rozgrzana, że nie odczuwała spadku temperatury. Dziwnym za to wydawał jej się strój chłopaka. Nie żeby brzydki czy niemodny. Wręcz przeciwnie, wspaniały, ale zbyt ciepły. Właśnie przez takie myśli, to ona sama zazwyczaj chorowała. Leniwie się przeciągnęła, po czym lekkim, płynnym krokiem przemieściła się bliżej murka, na którym chwilę później usiadła , mając za nic groźbę lodowatej kąpieli. Nie widziała potencjalnego zagrożenia.

Nie wpadnij,bo będzie hardcore. Po was Omicronkach wszystkiego się można spodziewać...-chociaż Tony sam nie miał lęku wysokości,czy innych specjalnych lęków,to jednak niezbyt ufał wyczuciu równowagi Saszy. Zawsze w takim chwilach wydawał się lekko zdenerwowany. Wiele tragedii działo się właśnie przez chwilę nieuwagi. Takie akcje uważał za niepotrzebne ryzyko,ale może pannie Kowaliow brakowało zastrzyku adrenaliny. W każdym razie dalszą część przemilczał,za to podwoił uwagę i wzrok skupił na dziewczynie. Nie należał do panikarzy czy ludzi przezornie ostrożnych,dlatego też wrócił do rozmowy dość swobodnie.
-Nie zmieści się w torbie? Hmm..co to może być?- rozważając możliwości znów zaciągnął się papierosem.
-Dmuchana lalka do towarzystwa?-już nie raz taki prezent dostał.

Dziewczyna słysząc strzał chłopaka na temat prezentu roześmiała się całkiem szczerze. Nie wpadła na taki pomysł, za to na kilka podobnych i owszem. -Nie widzę potrzeby obdarowywania cię dmuchanymi lalami. Przecież takich prawdziwych lal chyba powinieneś mieć pod dostatkiem.-stwierdziła, cicho szurając butami o ziemię. -Wiem, że może to nic takiego, ale rozmiar jest zadziwiający.-odparła dość tajemniczo. Nie zważała na to co mówi i nie dobierała specjalnie słów przez co jej wypowiedź mogła wydawać się co najmniej dziwna. -No a mój prezent jest praktyczniejszy i przydatny szczególnie podczas długich, nudnych wieczorów kiedy chcesz poczuć się lepiej.-dodała, przechylając się lekko do przodu. -W każdym razie jak znajdziesz chwilę to wpadnij.-rzuciła, zsuwając się z murka. Nie oglądając się więcej za siebie, ponownie biegiem ruszyła do szatni.